niedziela, 31 maja 2015

Adopcje

Cześć, dzisiaj, z resztą tak jak obiecałem, poruszę troszkę poważniejszy temat. Mam na myśli to, jak wygląda proces w którym dziecko jest odbierane rodzinie.

Możliwe, że ktoś już słyszał na czym polega zawód rodziny zastępczej. Mianowicie chodzi mi o to, że niektóre rodziny w Polsce postanawiają zaopiekować się dzieckiem, które zostało odebrane rodzinie po to, by ZAROBIĆ. Tak. Nie przejęzyczyłem się. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości tłumaczę dalej.

Chyba nie muszę mówić na czym polega dostanie się dziecka do rodziny zastępczej, ale w skrócie:
1) Odebranie dziecka rodzinie;
2) Trafienie dziecka do rodziny zastępczej;
3) Opiekowanie się nim do czasu wyjaśnienia przyczyn, przez które dziecko zostało odebrane rodzinie.
Pokazanie tego w tych trzech podpunktach może wyglądać na  banalne, ale takie nie jest.

W życiu wielu ludzi dziecko jest najważniejszą rzeczą na świecie - jest przysłowiowym "oczkiem w głowie", ale czy zawsze? No właśnie... Aby zostać rodzicem zastępczym należy przejść rozmaite testy, szkolenia. Dopiero jeśli uda się je "przebrnąć" można podjąć się przyjmowania dzieci pod swój dach.

"Przecież wszystko jest sprawdzane, nie ma miejsca na niedopatrzenia" - można pomyśleć. Nic bardziej mylnego. W większości przypadków mamy do czynienia z kompetentnymi rodzicami, którzy zapewnią dziecku dobrą atmosferę w domu i będą wspierać dziecko w ciężkich sytuacjach.

Teraz chyba należy przejść do tych gorszych stron rodzin sastępczych.
Czasem mamy do czynienia z aktorami, tzn. z ludźmi , którzy zdają testy tylko po to, by opiekować się dzieckiem i... Zarabiać. Tak. Według moich źródeł rodzina zastępcza zawodowa może otrzymać nawet 2000zł.  Najczęściej w tych wypadkach dzieci są tylko "przedmiotem", który daje zasoby rodzinie.

Ale pomyślmy logicznie. Jeśli państwo może dać pieniądze rodzinie zastępczej, to czemu nie może dać tych pieniędzy rodzinie, z której zostało ono zabrane? Nie mówię tutaj oczywiście o rodzinach, które piją, biją dzieci, gnębią i poniżają je.

Rodzina, która została pozbawiona dziecka to rodzina, która już nigdy może się nie pozbierać i otrząsnąć ze straty dziecka. Działa to również w drugą stronę. Moim zdaniem w tych czasach nawet to, jak poczuje się dziecko po oddzieleniu go od mamy i taty.

Niestety takie przypadki wciąż występują, a fakt, że dziecko czasem nie wie co się dzieje, ponieważ nawet nie zdążyły pożegnać się z rodzicami i automatycznie trafiają do rodziny zastępczej zastanawiają się: "Czy zobaczę jeszcze kiedyś mamę i tatę?", a rodzina zastępcza nie zawsze potrafi odpowiedzieć na to pytanie.

Zachęcam Was do dyskusji na ten temat...

Pozdrawiam gorąco


sobota, 30 maja 2015

"Dzieci" na Facebook'u

Cześć, niestety nie uda mi się dziś opublikować mojej epopei na "ostrzejszy temat".

Z tego powodu wyrażę dzisiaj swoją opinie na temat "dzieci na Facebook'u".

Jak wiemy na Facebook'u pojawia się coraz więcej kont osób, które nie ukończyły 13 roku życia. Niektórym to brzydko mówiąc "wisi", inni  nazywają to plagą.


Ja osobiście jestem całkowitym przeciwnikiem "dzieci na FB". Dlaczego? Hmm... Szczerze mówiąc mógłbym napisać o tym książkę. Sześćset stronicową. W ośmiu tomach.... Aczkolwiek postanowiłem, że ograniczę się do niezbędnego minimum. Nie karćcie mnie za to, ale wierzcie mi, moje wypociny najprawdopodobniej wynudziłyby was na amen.

Zacznę może od tego, że znam już przypadki dzieci na FB... CIĘŻKIE przypadki... Wymieniając nazwiska powstałaby niezła książka telefoniczna, ale cóż... Trzymajmy się niezbędnego minimum ;D.
Niektóre używają wulgaryzmów uważając się wtedy za bezkarnych... W mojej szkole tego typu przypadek przydarzył się JUŻ u dziesięciolatka. Nie mam zielonego pojęcia kto uczył dzieciaka łaciny, aczkolwiek szacunek dla nauczyciela... Sprawa szybko dotarła do jego wychowawcy, ale jego konto wciąż istnieje i w moim odczuciu tylko czeka jak wykazać się po raz kolejny... <warczy>...

Inny przypadek zdarzył się u dwunastolatki... Możecie pomyśleć "oj weź, to tylko rok różnicy". Zgadzam się, sam konto na FB założyłem w wieku 11-12 lat (dokładnie nie pamiętam) aczkolwiek byłem wtedy typem "samotnika" który starał nie wyrażać własnego zdania na tematy o których po prostu nie miałem zielonego pojęcia. Ale wracając do tematu... Owa dwunastolatka  wyzywała każdego od "gupih gupkuf" jeśli miał inne zdanie niż ona. Nie ważne, czy temat dotyczył jej, czy też  nie. Ona ZAWSZE, ale to ZAWSZE musiała zabrać w nich głos tylko po to by zasygnalizować "hej, ja wciąż tutaj jestem, by uświadomić was, że nie macie racji!"... <warczy jak traktor>...  Boże widzisz i nie grzmisz! Kiedy potem jej konto zostało usunięte nie trzeba było długo czekać, aby założyła sobie nowe. Jej powrót można by było porównać do "Powrotu Jedi", albo nie... Do "Powrotu Sithów" (chyba tak to się pisze xD)...

Uff... Na dzisiaj to tyle. Zachęcam was do wyrażenia własnych poglądów na ten temat w komentarzach! Do następnego! ;)


piątek, 29 maja 2015

Mój ulubieniec!

A co to za słodziak?!

W dzisiejszym poście chciałbym Was zapoznać z moim przyjacielem - labradorem Karo.

 Ma 6 lat i jak widać na zdjęciu,  jest płowej (biszkoptowej) maści. Patrząc na obrazek można pomyśleć, że jest to piesek miły i spokojny, ale... Zakładam, że znacie przysłowie "pozory mylą"? No właśnie... Szczerze mówiąc jest to najbardziej nienormalny pies, jakiego kiedykolwiek spotkałem! Uwielbia biegać, skakać, kopać doły w ogródku i gryźć wszystko co napotka (z wyjątkiem ludzi, nie jest ludożercą). Jak pewnie wiecie, każdy, ale to każdy labrador jest strasznym łasuchem - co mu się da, to zje! No może poza cytryną... Największą frajdę, jak każdemu psu, dają długie spacery po lesie. W polityce Kara dzień bez spaceru, jest dniem straconym, czasem strzela na mnie "fochy", tzn. nie chce się ze mną zadawać - nie chce się bawić i na mnie warczy.... Ale (zwykle) na drugi dzień mu przechodzi ;)

Mam nadzieję, że wpis Wam się podobał :)
Jutro będę chciał poruszyć inny, poważniejszy temat. W sumie miałem opublikować go dzisiaj, aczkolwiek nie chciałem od razu zaczynać z "ostrej rury".

Pozdrawiam gorąco :)

czwartek, 28 maja 2015

"Początki bywają trudne"

Dzień dobry! A może dobry wieczór?

Nie mam zielonego pojęcia o której godzinie to przeczytasz, aczkolwiek w tym momencie przywitanie powinno być adekwatne do pory :D

Jest to już moje bodajże czwarte podejście do rozpoczęcia pisania Bloga i mam nadzieję, że ten post nie zaginie jak inne w zakładce "robocze".

Ogólnie rzecz biorąc jeszcze nie wiem w jakim kierunku będzie posuwać się Blog, ale mam nadzieję, że przypadnie ono wam do gustu :D

Muszę również zaznaczyć, że nie mam pojęcia jak takowy Blog działa, ale jak to mówią optymiści "wyjdzie w praniu".

Pod tym postem możecie mi podawać propozycje, o czym chcielibyście się ode mnie dowiedzieć. Interesować będzie mnie również wasze zdanie na temat moich "klawiaturoczynów", tak, to będzie dobre wyrażenie. :D

Na dziś to będzie na tyle!
Pozdrowionka!!!